Raz wiedźmie śmierć

Raz wiedźmie śmierć - Kevin Hearne Ojojojoj, mamy małą katastrofę. Pierwsza połowa książki to prawdziwy popis wtórności. O ile powieść „Na psa urok” była dla mnie powiewem świeżości (i to niesamowicie wciągającym), o tyle „Raz wiedźmie śmierć” nie jest nim na pewno. Taka powtórka z rozrywki. Niby cacy, bo logiczne i z przymrużeniem oka, ale nie da się nie połapać, że to ciągle te same schematy. W drugiej połowie meczu emocje na szczęście wzrastają. Nie na tyle jednak, żeby mnie zachwycić. Wiem, że cykl nie cechuje się wyszukanym i ambitnym poczuciem humoru, ale zaczęło mnie nużyć sprowadzanie kobiet do obiektów seksualnych. Pojawiają się boginie = będzie seks (albo szansa na seks), pojawia się uczennica = będzie wyglądać seksownie, pojawiają się heksy = mimo wszystko będą przedstawione w sposób erotyczny, pojawiają się wiedźmy = rzucają czary sprawiające, że wydają się być bardziej seksowne. Serio? Żądam od autora potarganej, zaspanej bohaterki z cellulitem i odrostami. Czas tchnąć w te papierowe postacie żeńskie trochę realizmu. Póki co najbardziej sympatyczną postacią kobiecą jest wdowa MacDonagh. W sumie i ta miała w książce epizod okraszony erotyką, ale fragment był totalnie rozwalający, więc narzekać absolutnie nie będę. Oprócz żywotnej staruszki w książce pojawia się jeszcze postać Kojota (baaardzo przyjemna, taki sympatyczny skur…kowaniec), na którą warto zwrócić uwagę. Nie chciałabym psuć nikomu niespodzianki, ale pojawia się też.. Matka Boska. I to w wersji z wizji naszej kochanej pani wdowy. Miły smaczek. Co jeszcze na plus? O „przypakowanym kozojebcy” wiedziałam już wcześniej, więc jedynie się uśmiechnęłam. Ale przy tekście „Wpierdołkamy im!” rzuconym przez poważnego wampira w wirze walki autentycznie zaśmiałam się w głos. W busie. Pozdrawiam panią za mną, która przez to się obudziła. ;p Szkoda, że te wszystkie przezabawne fragmenty są przeorane koszmarkami językowymi. Hitem jest tu „bardzo to narobiło dużo bałaganu”. Jeśli to miało być pocieszne, to.. nie było. Generalnie „dwójka” jest moim zdaniem gorsza niż "jedynka", choć autor wprowadził do cyklu kilka świetnych postaci. Ciekawie rozwinął też postać wdowy (tak, będę do niej wracać, spróbujcie mi zabronić ;)). Dlatego też nad „Raz wiedźmie śmierć” rozpływać się nie będę, ale lekturę cyklu dokończę na bank.