Chylińska o sobie samej

Chylińska o sobie samej - Marta Szelichowska-Kiziniewicz Stara, dobra Agniecha – zarówno na świetnym zdjęciu okładowym, jak i w środku. Z sentymentem czyta się wypowiedzi 21-letniej wówczas Chylińskiej. W książce występują przekleństwa, chociaż mam wrażenie (być może niesłuszne), że i tak teksty zostały nieco ugrzecznione. Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że ogólny ich wydźwięk został zachowany. Całość jest tak przepełniona Chyliną, ze aż się człowiek zaczyna zastanawiać, ile miał lat, kiedy O.N.A. święciło pierwsze tryumfy, a frontwoman zaczęła pojawiać się w programach telewizyjnych. Wokalistka jawi nam się jako osoba trochę dziecinna, ale raczej tego świadoma. I ta ogromna wrażliwość… („To, że jestem nadwrażliwcem przeszkadza mi w życiu, ale pomaga wtedy, kiedy wychodzę na scenę.”) Wydaje mi się, że całym tym swoim buntem Aga maskowała wewnętrzne obawy. Bała się ludzi, a konkretniej tego, że ją zranią. I nie sam ból był najważniejszy. Ona chyba po prostu nie lubiła się uzewnętrzniać, otwierać, pokazywać innym swoich słabości. Z niektórych wypowiedzi Chylińskiej bije też czysty gniew, którego w dzisiejszej Agnieszce chyba już nie ma. Choć sama twierdziła, że „nie chce dożyć momentu, kiedy nie będzie w niej buntu”, wiedziała doskonale, że ten moment kiedyś nadejdzie. Chyba przyzwyczaiłam się już do blond Agnieszki szczerzącej się do nas z fotela TVN-owskiego jury. Choć tęsknię za potężnym, wwiercającym się w bębenki zachrypniętym wokalem, nie wyobrażam sobie, żeby matka trójki dzieci rzucała się po scenie w gotyckim wdzianku, miotając przekleństwa na lewo i prawo. I chociaż z lekkim zażenowaniem słucham nowych utworów muzycznych Agi, to jest to chyba właściwa dla niej ścieżka. Zmieniła się, bo czuje się bezpiecznie. „Kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy odnajdę w sobie spokój – choć umrę wtedy jako artysta. Kiedy odnajdę spokój, to umrze we mnie twórczy pierwiastek niepokoju” –mówiła sama. Twórczego pierwiastka nie ma, ale widać, że sama wokalistka czuje się z tym świetnie. Co do książki – polecam tylko fanom i sympatykom zespołu oraz jego twórczości. Ot, żeby powspominać sobie dawną Agnieszkę. Zagorzałych przeciwników publikacja i tak nie przekona do postaci Chylińskiej, a obojętni obojętnymi pozostaną. Książka w żaden sposób nie gloryfikuje Agi, a raczej porządkuje jej sposób postrzegania świata – przynajmniej z tamtego okresu.