Samotność w Sieci

Samotność w Sieci - Janusz Leon Wiśniewski Z czytaniem „Samotności w Sieci” jest trochę tak jak z chodzeniem na imieniny do nielubianej ciotki. Niby każdy wie, że się powinno, ale nie każdy jest w stanie udawać, że czerpie z tego przyjemność. Na początku zaznaczę, że książkę czytałam drugi raz. Powód? Wcześniej spotkałam się z nią, będąc w gimnazjum (a więc kilka lat po premierze). Pamiętałam tylko ogólny zarys fabuły i nieliczne fragmenty. No i oczywiście to, że całkiem nie rozumiałam tej masowej podniety powieścią. Godny zainteresowania - a nawet dość wzruszający - wydawał mi się wówczas tylko wątek Natalii. Natomiast dziś, jakieś 8 lat później… moja opinia za wiele się nie zmieniła. Tylko historia Natalii wydaje się być bardziej kiczowata, choć ponoć jest prawdziwa (jeśli więc kogoś uraziłam - przepraszam). Największą bolączką książki Wiśniewskiego są bohaterowie. ON – do bólu idealny. Niesamowicie mądry i wykształcony. Jak kocha, to na zabój. Kiedy rani, cierpi tak samo jak osoba zraniona. Rozumie kobiety – o zgrozo! – lepiej, niż one same. Gdy trzeba milczeć, milczy; gdy trzeba coś powiedzieć – jest bajarzem perfekcyjnym. Kiedy akurat nie dokonuje przełomowego odkrycia naukowego, ratuje życie ciężko choremu dziecku. Od czasu do czasu odda się jakimś przyziemnym uciechom, ale od żadnej z nich się nie uzależni, a skąd! Gdyby dorzucić do książki jeszcze kilkadziesiąt stron, okazałoby się pewnie, że chodzi po wodzie, włada Olimpem i jest ojcem chrzestnym Chucka Norrisa. ONA – mężatka, ALE ZAGUBIONA I NIESZCZĘŚLIWA. Więc co? Więc się jej wybacza. Trochę mdława i naiwna. Co z tego? Taka miała być. Kontrast idealny dla NIEGO. Podziwiająca GO bezgranicznie. Wybaczająca mu wszystko (a i tak nie za wiele powodów do tego wybaczania ma, ponieważ ON jest perfekcyjny). Nie, nie, nie – po trzykroć. Pełen szacunek do autora – bo gość naprawdę jest bardzo inteligentny i chwała mu za to. Ale kreowanie głównego bohatera na własne podobieństwo i nadawanie mu cech nadczłowieka jest do bólu próżne, a nawet niesmaczne. Książkę czytałam z zażenowaniem. Jeśli będę chciała poczytać o ideale, to wezmę w łapy komiks z Supermanem. Na jedno wychodzi. Tymczasem moja ocena to 2/10 i ani jednej tysięcznej więcej.